sobota, 23 września 2017

R8/150: Dwudziestolecie Medebor (22.09.2017, Protokultura, Gdańsk)


Jak przywitać jesień? Najlepiej na koncercie i najlepiej zespołu który doskonale czuje się w dusznym, ponurym graniu. Do takich grup z całą pewnością należy gdańska grupa Medebor, która w Protokulturze świętowała dwudziestolecie swojego istnienia oraz premierę wydania trzeciego albumu studyjnego "Dark Eternal". Jak udała się impreza, której mieliśmy przyjemność patronować?

Na początek kilka uwag: po pierwsze - dawno już nie byłem na koncercie, który zaliczyłby obsuwę. W przypadku jednego zespołu, bo grał tylko Medebor, można to jeszcze przełknąć, co nie zmienia faktu że się odzwyczaiłem od czekania na występ zespołu dłużej niż sugeruje rozpiska. Rozbestwienie bywania w ostatnim czasie na większych wydarzeniach. Po drugie - finał imprezy podczas której na scenę wbija dziewczyna i zaczyna zawodzić "sto lat" był bardzo dziwny i trochę powiedziałbym nie na miejscu. Ludzie raczej nie mieli ochoty śpiewać z nią znanej wszystkim pieśni, a jeśli grupa najwierniejszych fanów chciała jakoś specjalnie uczcić owe dwudziestolecie i dać wyraz sympatii Medeborowi w sposób szczególny to mogli się złożyć na jakiś specjalny album i wręczyć go uroczyście zespołowi, mógł wjechać jakiś przygotowany na tę okazję tort. Cokolwiek co nie sprowadziłoby na koniec tego koncertu do przaśnej, jarmarcznej rozrywki, którą oczywiście nie był.


Dość uszczypliwości, przejdźmy do konkretów, czyli samego koncertu. Medebor rozbił swój występ na dwie części podczas której najpierw zaprezentowali całą nową płytę "Dark Eternal", która na żywo zabrzmiała jeszcze lepiej niż na płycie. Masywniej, jeszcze ciężej, a w wielu fragmentach jeszcze bardziej ponuro i mrocznie, uwydatniając te charakterystyczne dla muzyki, którą grają elementy, ale i sprawiając że nowy materiał zyskał na pazurze, którego trochę brakuje mi na materiale studyjnym. Druga część, czyli będąca przekrojem przez wcześniejsze wydawnictwa Gdańszczan, począwszy od mającego prawie osiemnaście lat dema "Stars Of Oblivion" znakomicie z kolei pokazała jak przez ten czas zmieniła się grupa. Surowa, trącąca nieco amatorszczyzną kompozycja "Thousand Stars Ablaze" zabrzmiała w odświeżonym brzmieniu potężnie i doskonale wpisując się w nowy materiał. Z drugiego dema zatytułowanego "Last Dream", kończącego w tym roku lat siedemnaście, zagrali panowie utwór "Enigma", który w odświeżonym aranżu również zyskał na brzmieniu. Z debiutanckiego pełnometrażowego albumu studyjnego "Phantasma" wybrano "Arch Mysteria", a z drugiego krążka wydanego w 2012 roku, czyli "A Taste Of Insanity" zdecydowano się na "Asleep In Snow". Po nim nastąpiła seria ciepło przyjętych przez zebraną publiczność coverów pod postacią numeru z repertuaru Faith No More oraz bardzo udana wersja "Vampirii" grupy Moonspell. Może wokalista Andrzej Bucikiewicz nie jest tak demoniczny jak Fernardo Ribeiro, ale trzeba przyznać, że ten kawałek udanie wpisał się w autorskie numery Medebora.  Na bis panowie zagrali jeszcze jeden utwór z płyty "A Taste Of Insanity", a mianowicie "A Kind Of Chaos" po czym zakończyli go swoją wersją "The Sleeping Beauty" z repertuaru Tiamat, który studyjnie Gdańszczanie zarejestrowali na epce "Equilibrium". 

Dwu godzinny koncert Medebora nie był nastawiony na fajerwerki czy specjalne zaskoczenia, ale z całą pewnością był udany. Dopisało brzmienie, które było odpowiednio ciężkie, wyraziste i potężne, a zarazem ponure niczym pogoda na zewnątrz. Dopisała też publiczność, która w Protokulturze zebrała się licznie, choć nie tłumnie. Pośród nich z całą pewnością byli tacy, którzy jeszcze pamiętali pierwsze występy Medebora, a także zupełnie nowi przyszli wielbiciele zespołu i podobnego grania, kilkuletnie dzieci ze swoimi rodzicami. Medebor zagrał bardzo solidny set, który znakomicie podsumował ich dwudziestoletnią podróż, a Protoklutura swoim surowym, indsutrialnym wnętrzem świetnie to podkreśliła. Gdańskim doom metalowcom należą się brawa za wytrwałość (poza kilkoma zmianami na stanowisku perkusisty cały czas grają w tym samym składzie) i oby za kolejne dwadzieścia lat się to nie zmieniło. Szkoda tylko, że mimo upływu tylu lat, wciąż są grupą znaną głównie lokalnie, a samym swoim graniem nie przesuwają żadnych granic, co w tym przypadku jest też ich ogromną zaletą, bo tak mocno trzymających się w ryzach gatunkowych zespołów także co raz mniej. 

Koncert był objęty patronatem medialnym LupusUnleashed. Zdjęcia własne. Więcej zdjęć na naszym facebooku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz