czwartek, 6 lipca 2017

R7/149: Mastodon, Wolves Like Us, Proghma-C (04.07.2017, Gdańsk, B90)


Upałów póki co nie ma i nie wiadomo czy w ogóle będą, ale z całą pewnością gorąca atmosfera panowała we wtorek w gdańskim B90 gdzie zagrała pochodząca z Atlanty amerykańska formacja Mastodon. Jedyny w Polsce występ grupy zelektryzował sporą liczbę fanów, choć nie aż tak liczną jak miesiąc temu francuska Gojira. Amerykanów wsparły dwa zespoły, które tym razem nie były dobrze dobrane - gdańska Proghma-C powracająca ze znanym z Blindead Patrykiem Zwolińskim przy mikrofonie oraz norweska grupa Wolves Like Us...


O ile miesiąc temu przed klubem tłumy czekały, by wejść do klubu i szczelnie go wypełnić, o tyle tym razem publiczność schodziła się wolno i bez pośpiechu. Całkiem spora liczba była już na pierwszym supporcie, czyli gdańskim zespole Proghma-C, która wróciła do koncertowej aktywności z Patrykiem Zwolińskim, który zastąpił Piotra Gibnera na stanowisku wokalisty. Nie znam studyjnej twórczości tego zespołu i nie widziałem ich wcześniej na żadnym koncercie, ale ten występ nie podobał mi się. Był chaotyczny zarówno pod względem techniki, jak i stylistycznym. Ciężkie, wolne riffy totalnie nie pasowały do industrialnej elektroniki, która leciała z głośników, a liczne senne zwolnienia nie współgrały ze ścianami dźwięku. Nie poraził mnie także wokal Zwolińskiego, który moim zdaniem sprawiał wrażenie zastanawiającego się co właściwie robi z tym zespołem na jednej scenie. Jeszcze większym nieporozumieniem był norweski Wolves Like Us, który zdecydowanie nie był w formie. Granie które prezentowali pasowałoby bardziej do występu do spółki z takim choćby Mustasch, ale nie do głównej atrakcji wieczoru jaką bez wątpienia był Mastodon. 


Amerykański zespół zaczął od "Sultan's Curse" otwierającego także najnowszą płytę "The Emperor Of Sand" z którego zabrzmiały także takie utwory jak "Ancient Kingdom", "Andromeda", "Show Yourself", "Precious Stones", "Roots Remain" i "Steambreather". Lwią część występu Mastodona zajął przekrój przez wszystkie płyty grupy począwszy od debiutanckiego "Remission" z którego zagrali "Mother Puncher" oraz kończący koncert "March of Fire Ants". Z "Lewiatana" usłyszeć można było utwór "Megalodon" i zagrany na bis "Blood And Thunder". Sporo materiału pochodziło z krążka "Blood Mountain" z którego zabrzmiały "The Wolf Is Loose", "Crystal Skull", "Bladecatcher", "Colony of Birchmen" i "Circle of Cysquatch". Nie zabrakło także numerów z przełomowego dla zespołu "Crack the Skye" z którego panowie zagrali "Divinations", i "Oblivion" czy następującego po nim "The Hunter" z którego zabrzmiał kawałek "Black Tongue". Z przedostatniego "Once More 'Round The Sun" można było z kolei usłyszeć "Ember City" i "Chimes At Midnight". Uczciwie, choć można mieć pretensje, że nie zagrali "The Motherload" czy "High Road". Występ Mastodona na pewno należał do intensywnych i obfitujących w różne oblicza grupy. Godne podziwu jest także to jak utwory doskonale do siebie pasowały, nawet te najstarsze świetnie przenikały się z najnowszymi numerami, a przecież pod względem stylu i podejścia znacznie się różnią. 

Podobnie jak w przypadku Gojiry, Mastodon pokazał się w wielkim stylu i mam nadzieję, że nie raz jeszcze przyjadą nie tylko do naszego kraju, ale także do Trójmiasta. Przydałoby się jednak następnym razem bardziej dopasować zespoły supportujące lub całkowicie z nich zrezygnować. Ani Proghma-C ani Wolves Like Us nie pasowały bowiem  do muzyki jaką gają Amerykanie. Nie mam też wątpliwości, że był to jeden z najciekawszych koncertów tego roku, jak również w gdańskim B90, a także taki, którego fani Mastodon będą pamiętali jeszcze długo. 

Zdjęcia własne. Więcej na naszym facebooku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz