czwartek, 18 maja 2017

Animations - Without The Sun (2017)


Przy okazji debiutanckiego instrumentalnego albumu Animations i jego następcy "Reset Your Soul" wiele mówiło się o tym, że to takie polskie Dream Theater. Dość szybko jednak okazało się, że ten zespół ma o wiele więcej do zaoferowania. "Private Ghetto" z 2013 roku i będący ich trzecim wydawnictwem był i nadal jest jednym z najchętniej przeze mnie słuchanych polskich albumów wydanych w ciągu ostatnich kilku lat. Nieco nieoczekiwanie Animations postanowiło w tym roku wydać swój czwarty równie intrygujący album, którym pokazują, że tym razem można ich określić mianem polskiego Mastodon albo Gojiry, ale bynajmniej nie będzie to żadna wrzuta, a raczej wytyczne w jakim kierunku zmierza grupa z Jaworzna...


Rzut oka na okładkę daje do zrozumienia, że to, co znajdowało się na "Private Ghetto" wcale się nie rozpadało i nie rozmywało, a stawało się czarną masą - wygasającym i umierającym słońcem.Wygasłe ciało niebieskie zawisło nad miastem spowitym w mroku. Nie psuje jej zapis nazwy zespołu i tytuł płyty, który został wykonany jednolitą czcionką, idealnie wpisuje się też w symetrię z gasnącym Słońcem i w ciężki, mroczny, apokaliptyczny wymiar płyty, choć muszę przyznać, że poprzednia była według mnie dużo ciekawsza i bardziej niejednoznaczna. A jak przedstawia się krążek od strony muzycznej i brzmieniowej?

Na sam początek potężne wejście pod postacią "Your Utopia Fell". Gęste brzmienie, mocny gitarowy riff i szybka perkusja, a do tego świetny wokal Frantza Wołocha mieszający wrzask z szorstkim growlem. Po nim wskakuje równie rozpędzony i soczysty "The Beginning and the End" mający w sobie wiele z Mastodon czy z Gojiry, ale o kopiowaniu nie ma mowy. Niektórym warstwa brzmieniowa czy wokalna może się nawet skojarzyć z nieistniejącym już Rootwater i to w moim odczuciu również nie będzie błędne skojarzenie, zwłaszcza jeśli odnieść je do znakomitej płyty "Visionism". Klawiszowy wstęp następnego utworu "Tell Me Your Name Cain" nie powinien nikogo zmylić, bo po chwili znów zaczyna się jazda bez trzymanki na pograniczu soczystego groove metalu, pokręconego progresywnego metalu i ciężkiego rasowego death metalu. Agresywne tempo, pokręcone gęste brzmienie i niesamowity klimat naprawdę nieźle kopie tyłek. Następny w kolejce jest nieco tylko wolniejszy, ale równie soczysty i pokręcony "Looking For Home", w którym zdecydowano się nawet na melodyjne bliskie metalcore'owi  zwolnienie, które świetnie kontrastuje z szybszym tempem i finałowym death metalowym przywaleniem.


Kolejne spokojniejsze wejście czeka w znakomitym "Source of Oblivion", ale to także zmyła, bo już po chwili utwór rozpędza się ostrym riffem, rozpędzoną perkusją i melodyjną zagrywką, by następnie uderzyć jeszcze mocniej. Tu znów słychać dalekie echa Rootwater, które zostało skrzyżowane z techniką i stylistyką Gojira. Robi wrażenie. Tempo nie siada "Caught Inside", który ponownie zaczyna się dość niewinnie, by następnie przyspieszyć i znów zalać nas dźwiękami szybkiej perkusji, soczystych riffów oraz znakomitej atmosfery. Bardzo dobrze wypada tutaj Frantz, który czaruje mocnym growlem, wrzaskiem i wyższymi rejestrami czy wreszcie czystym śpiewem. Klawiszowy wstęp i kolejne niemal death metalowe rozwinięcie to początek świetnego "Work Buy Die", który porywa soczystymi melodyjnymi riffami i dusznym klimatem. Przedostatni na płycie "To The Limits Of Humanity" nawet na chwilę nie spuszcza z tonu, zaskakując orientalnym szlifem zarówno w początkowej akustycznej gitarze jak i potężnym, melodyjnym i surowym ciężkim rozwinięciu. Tu znów bardzo zgrabnie balansuje się na granicy wielu gatunków i inspiracji. Doskonale brzmi też tutaj Frantz, który ponownie pokazuje całe spektrum swoich umiejętności - od krzyku, przez czysty wokal aż po mocny, drapieżny growl. Równie udany jest finałowy "Destination Set to Nowhere", który porywa surowym i gęstym riffem, melodyką i świetnym szybkim, a zarazem dusznym, złowieszczym tempem.

Najnowszy album Animations jest nieco tylko krótszy od swojego poprzednika, ale też znacznie bardziej zwarty. Panowie rozwinęli to, co można było już usłyszeć na "Private Ghetto" i poczynili ogromne postępy w sferze kompozycyjnej i brzmieniowej. To jedna z tych płyt, której słucha się z ogromną przyjemnością, a kiedy przeleci bez wahania włącza się ją ponownie by dosłownie chłonąć każdy dźwięk na niej zawarty. To potężna dawka solidnego pokręconego i energetycznego brzmienia z pogranicza różnych cięższych gatunków, intensywnych zagrań, wpadających w ucho zagrywek i melodii, która powinna się spodobać zarówno tym, którzy szukają czegoś nowego, jak i tym którzy w podobnych klimatach siedzą od dawna, a może nawet znają już grupę z Jaworzna. Animations bowiem wciąż nie jest zespołem szeroko rozpoznawalnym, ale o ile poprzednik kierował ich na nowe tory, o tyle jego następca, czyli "Without the Sun" ma szansę stać się dla nich przełomem w karierze i mam nadzieję, że pozwoli im należny tej grupie rozgłos. Konkret, solidność i oryginalność to kolejne elementy, które wyróżniają ten polski wszak materiał. Obok tegorocznego Hellhaven zdecydowanie jest to jedna z tych płyt do których będę wracał jeszcze nie raz. Wstyd nie znać! Ocena: 9,5/10



Nasza recenzja "Private Ghetto" do przeczytania tutaj, a tutaj wywiad z gitarzystą Kubą Dębskim przeprowadzony przy okazji wydania "Private Ghetto". Zapraszamy do lektury! Całej płyty można posłuchać na Spotify lub na youtube, aczkolwiek zachęcam do kupna nośnika fizycznego jeśli tylko na niego traficie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz