Rok 2011 dobiegł końca, a wraz z nim prawie rok działalności bloga. Rok ten obfitował w wiele świetnych koncertów i świetnych płyt. Naturalnie nie wszystkie zdążyłem przesłuchać, czy opisać, ale nie ma żadnego musu by to uczynić. Z żalem doczytywałem się też o zespołach, które zachwyciły mnie pod koniec roku 2010, a które nagle i niespodziewanie przestały istnieć; z równie wielkim zainteresowaniem śledziłem powroty i fenomenalne debiuty, a tych było naprawdę sporo i wybrać tę dziesiątkę było mi ciężko. Podobnie było z pozostałymi płytami, toteż w nie wszystkich punktach jest ich równa i taka sama ilość.
W poniższym zestawieniu, podzielonym na kategorie, umieściłem te płyty i grupy, które najbardziej mi się podobały lub, które według mnie nie powinny się w ogóle ukazać. Jest to wybór subiektywny i nie każdy musi się z nim zgadzać, ale może stanowić punkt wyjścia dla własnych muzycznych poszukiwań.
Nowy rok – 2012 na który między innymi przepowiada się koniec świata, w który absolutnie nie wierzę, zapowiada się pod względem muzycznym, zarówno płytowym, jak i koncertowym, równie interesująco, jeśli nie bardziej, jak miniony. Podsumowanie starego roku, to też idealny moment na ogłoszenie nazwy dla roku nowego: zatem ogłaszam wszem i wobec, że nowy rok 2012 będzie nosił nazwę roku Dwóch Tysięcy Dźwięcznego…